Po dłuższej przerwie po lekturze „Czerwieni rubinu” Kerstin Gier, rzutem na taśmę jeszcze pod koniec 2017 roku udało mi się przeczytać drugi tom „Trylogii czasu”. Dzięki temu dziś przychodzę do Was z recenzją „Błękitu szafiru” ;)
Gwendolyn nie ma lekko – nijak nieprzygotowana do tego, co ją w życiu spotkało, musi przetrwać w XVIII wieku. Nie ma pojęcia na temat ówczesnych zwyczajów, nie zna się na polityce, brak jej opanowanych absolutnych podstaw, dzięki którym dałaby sobie radę.
Tymczasem nie dość, że tego właśnie wszyscy od niej oczekują, to na dodatek musi przetrwać u boku hrabiego de Saint Germain. Człowieka, który najchętniej pozbawiłby ją życia przy dowolnej nadarzającej się okazji. No i jeszcze Gideon – przystojny o uwodzicielski, w jednej chwili zabiega o jej względy, by lada moment znów ją odrzucać.
O co mu chodzi? Czego tak naprawdę chce? I – przede wszystkim – co powinna zrobić Gwen, by rozwiązać zagadkę chronografu?
Nie wiem, jak to Kerstin Gier robi, ale lektura drugiego tomu trwała niemal mgnienie oka. Nawet nie wiem, kiedy, bo nagle okazało się, że to koniec i trzeba poczekać na trzeci tom. Osobiście bardzo bawią mnie perypetie i odcinki Gideona i Gwendolyn ;) Choć za nic w świecie nie chciałbym być na ich miejscu ;)
Nie bez powodu książka ta stanowi część „Trylogii czasu” – raz, że bohaterowie podróżują w czasie, ale dwa: czytelnicy muszą się przygotować na to, że ten upłynie im bardzo przyjemnie i jeszcze bardziej ekspresowo. Ostrzegam, że ta historia dosłownie wciąga – no, ale kto by się takimi ostrzeżeniami przejmował? W końcu o to chodzi w lekturze, no nie? ;)
gorąco dziękujemy Wydawnictwu Media Rodzina.
Autor książki: Kerstin Gier |
No Comments