PRZEMEK: Ponieważ nigdy nie byłem fanem motoryzacji poza wyścigami Formuły 1 (a okresowo także Moto GP i Porsche Super Cup), postanowiłem w pewnym sensie nadrobić podstawy podstaw, sięgając po recenzowany dziś tytuł. Zwłaszcza, że jego autorem jest Michał Gąsiorowski, znany mi ze studia F1 komentator, a zarazem uznany dziennikarz radiowej Trójki.
BASIA: Kolejna niezwykła książka bez słów, ukazująca nam miejsca i osoby ważne w stolicy Francji.
PRZEMEK: Z twórczością Randalla Munroe spotkałem się już wcześniej, podczas lektury jego książki „What if? A co gdyby?” – miałem zatem tym razem pewne wyobrażenie na temat tego, co mnie może czekać. I co? I jak zwykle dałem się zaskoczyć!
PRZEMEK: Miłośnikom królowej motosportu autora tej autobiografii przedstawiać nie trzeba – Australijczyk Mark Webber do dziś jest jednym z najbardziej znanych zawodników, mimo że karierę zakończył w 2013 roku. Dlaczego tak się stało? Co powodowało Markiem, że postanowił zamienić bolid Red Bull Racing na Porsche 911 w wyścigach WEC?
PRZEMEK: Wieść o tej książce była dla mnie nie lada zaskoczeniem. Oto Przemysław Borkowski – facet jednoznacznie kojarzony przeze mnie, jak i przez miliony Polaków z Kabaretem Moralnego Niepokoju, a zatem postać tryskająca humorem i wywołująca na naszych twarzach uśmiechy – napisał powieść, będącą kryminałem. Ba, nawet przy okazji wyszło na jaw, ze to nie pierwsze jego dzieło! Zaintrygowany sięgnąłem zatem po lekturę „Zakładnika” i… przepadłem.
PRZEMEK: Niepozorna okładka, przywodząca na myśl kawiarnie i ich uliczne ogródki, ciekawy tytuł, wręcz zmuszający do sprawdzenia co, jak, gdzie i dlaczego… niewiele mi było trzeba, by zabrać się za lekturę ;)
AGNIESZKA: Nie do końca pamiętam, jakie miałam odczucia, kiedy sięgałam po te książkę. Widziałam ja wiele razy, słyszałam o filmie i jakoś nie mogłam się za to wszystko zabrać. Potem jednak koleżanka mi ją podsunęła i stwierdziłam – czemu nie? Dobry romans obyczajowy nie jest zły ;)
PRZEMEK: Po literaturę kobiecą, obyczajową, romanse i tym podobne sięgam – jak już zapewne zauważyliście – rzadko. Są jednak książki, obok których jakoś nie potrafię przejść obojętnie – jedna z nich jest władnie „Carpe diem”, literacki debiut Diane Rose, znanej Wam być może na co dzień jako autorka bloga „Recenzje z pazurem” ;)
PRZEMEK: Siadając do lektury tej książki miałem w głowie mnóstwo pytań. To mój pierwszy patronat medialny książki dla młodszych czytelników – czy ja aż tak znam się na literaturze dziecięcej, by ją promować? Po drugie – nie czytałem jak dotąd poprzednich powieści Davida Walliamsa. A jeśli okaże się, że „nie kumam czaczy”? Że ten autor (a raczej jego styl pisania) mi „nie leży”? Pogrążyłem się w lekturze i nagle wszystkie te pytania i wątpliwości straciły sens…
BASIA: Szczerze? To całe hygge to „pic na wodę, fotomontaż”… W książce najładniejsza jest chyba okładka – a że niektórzy tak wybierają książki, to spieszę powiedzieć, żeby tę akurat sobie odpuścili. Dlaczego? Już tłumaczę.