10 lat temu światło dzienne ujrzał tom „Metro 2033„, rozpoczynający nie tylko fascynujące Uniwersum książek o tematyce postapokaliptycznej, ale i ciekawą opowieść o młodym Artemie, zamieszkującym stację WOGN. Teraz, dekadę później, historia tego młodzieńca dobiega końca, wraz z premierą ostatniego tomu trylogii Dmitrija Glukhovsky’ego. Jak wygląda finisz?
Nie ma życia poza metrem. To fakt. Ogólnie znany. Znany wszystkim z wyjątkiem Artema. A nuż na bezkresnej Ziemi jest jeszcze jedno miejsce zdatne dla człowieka? Dla Artema i Ani? Dla wszystkich ze stacji? Miejsce, gdzie nie mieliby nad głową żelaznego sufitu i gdzie mogliby rosnąć aż do nieba? Zbudować sobie własny dom, własne życie, i z tego punktu od nowa stopniowo zasiedlać całą spaloną Ziemię?
Niemal codziennie młodzieniec wychodzi na zewnątrz, na skażone tereny, by na dachu pozostałości po jednym z wieżowców rozłożyć antenę i nadawać sygnał, licząc na odzew kogoś ocalałego. Oliwy do ognia, żarzącego się w głębi Artema dodaje fakt pojawienia się znanego z wcześniejszego tomu Homera. A raczej nie tyle sama wizyta starca, co jego opowieści o mężczyźnie ze stacji Teatralnej, który rzekomo odebrał sygnał z innego, ocalałego miasta.
Artem postanawia opuścić swój obecny „dom” i odnaleźć mężczyznę, mogącego zamienić jego nadzieję w pewność. Co jednak odkryje podczas tej wędrówki? Czy można rozpocząć życie na powierzchni? Pytań jest wiele, a Dmitry Glukhovsky bardzo powoli dawkuje oczekiwane przez nas odpowiedzi. To zaś nakręca nie tylko samego Artema, ale i czytelników, dodają niesamowitego, nerwowego wręcz chwilami napięcia podczas lektury.
Dla fanów serii – pozycja absolutnie obowiązkowa. Dla pozostałych też, ale polecam rozpoczęcie przygody od „Metro 2033”, bo to, co w tej trylogii wykreował Glukhovsky, to absolutny postapokaliptyczny majstersztyk. I pozostaje tylko żal, że przygoda z Artemem już dobiegła końca…

Autor książki: Dmitry Glukhovsky |