Po raz pierwszy z twórczością Arturo Pérez-Reverte zetknąłem się przy premierze „Cierpliwego snajpera„. Pomyślałem wówczas, że warto sprawdzić także inne dzieła tego pisarza – i tak do dziś czeka w kolejce o przeczytania jego „Dzień gniewu”. Kiedy jednak odkryłem, że widziany przeze mnie wieeeeele lat temu (i nie bardzo pamiętany) film „Dziewiąte wrota” w reżyserii Romana Polańskiego jest ekranizacją innego dzieła Pérez-Reverte – „Klubu Dumas”, postanowiłem przeczytać tę książkę jak najszybciej.
Już m.in. podczas recenzji „Koronkowej roboty” wspominałem, że książki w książkach i książki o książkach to coś pięknego dla takich bibliofili, jak ja. I tym razem mamy do czynienia z takim schematem. Główny bohater, Lucas Corso (w filmie przechrzcili go na Deana Corso, jak tak można?!), zarabia na życie jako łowca białych kruków. Jest pośrednikiem między osobami wyprzedającymi domowe biblioteczki a tymi, które są fanatycznymi kolekcjonerami starodawnych dzieł w stanie jak najbardziej nienaruszonym.
Corso próbuje odkryć więcej szczegółów dotyczących rękopisu „Trzech Muszkieterów”, który w tajemniczy sposób nagle pojawił się na rynku. Równocześnie jednak przyjmuje o wiele ciekawsze i ryzykowniejsze zadanie, którego wypełnienie może uczynić go człowiekiem o wiele bogatszym. Jeden z kolekcjonerów, Varo Borja zleca Lucasowi porównanie trzech egzemplarzy – tj. wszystkich dostępnych na rynku – pewnej średniowiecznej książki, której autor został spalony na stosie za rzekome konszachty z diabłem. Tylko czy wnikanie w świat tej książki nie jest również zaprzedaniem duszy szatanowi?
Corso postanawia podjąć się zadania, nie wie jednak, co go może czekać. A czeka go wiele niebezpieczeństw i ryzyka do poniesienia, jeśli chce nie tylko wypełnić powierzone mu obowiązki, ale i wyjść z tego cało. Tylko co do tego wszystkiego mają „Trzej muszkieterowie” (których było czterech!) i Aleksander Dumas?
Książkę czyta się naprawdę fantastycznie – przedstawiona przez Pérez-Reverte intryga wciągnęłą mnie tak, że wręcz biegałem z Corso po ulicach, próbując odkryć prawdę, jakakolwiek by ona nie była. Przez książkę przenika poza tym świat literatury i bardzo przyjemnie jest wyłapywać wzrokiem kolejne nazwiska i tytuły, nawet jeśli nic nam one nie mówią. Czujemy się przynajmniej, że jesteśmy „u siebie” ;)
Co do ekranizacji – cóż… przeczytajcie książkę koniecznie, ale seans filmowy przełóżcie co najmniej na „za trzy lata”. Albo (co byłoby wskazane) uprzejmie podziękujcie panu Polańskiemu i olejcie temat. Chyba, że nie zamierzacie w ogóle czytać – wówczas film warto obejrzeć. Czemu tak zniechęcam i zachęcam naraz? Film sam w sobie jest naprawdę ciekawy, ale – niestety – z książką ma niewiele wspólnego oprócz bohaterów o nie do końca identycznych nazwiskach i jako-tako-rzetelnie odwzorowanego głównego wątku. O ile to był główny wątek książki, bo mam mieszane uczucia, co jest główne, a co poboczne ;)
Reasumując – dla powieści Arturo Pérez-Reverte po raz kolejny jestem na tak! Co więcej – skusił mnie, skubany, żebym w końcu sięgnął po coś autorstwa Aleksandra Dumasa ;)
Autor książki: Arturo Pérez-Reverte |