Wyobrażaliście sobie kiedyś przyszłość? Na pewno :) Co będziecie robić za kilka lub kilkanaście lat, jak wyglądacie po osiągnięciu Waszego życiowego celu… A próbowaliście myśleć o jeszcze późniejszym okresie? Twórcy kultowej trylogii „Powrót do przyszłości” w 1991 roku przedstawili swoją futurystyczną wizję 2015 roku – no i gdzie te latające deskorolki? :)
Zanim zacząłem czytać najnowsze dzieło Magdaleny Witkiewicz (a zarazem pierwsze, z jakim miałem kiedykolwiek styczność), gdzieś parokrotnie nieświadomie natrafiałem na informacje o tej książce. Jedyne, co zapamiętałem, i co budowało mój pogląd na jej temat, to adnotacja, że książka opowiada o dawstwie szpiku. Cóż – powiedzieć, że „Pierwsza na liście” to książka o przeszczepie szpiku to jak powiedzieć, że w alfabecie znajdują się litery A, G, P i Z. Niby nie skłamaliśmy, ale czuć – mówiąc eufemistycznie – że to małe niedomówienie.
Jest niemalże nieuchwytny. Pojawia się, po chwili znika, ale pozostawia po sobie ślady, których trudno się pozbyć. Jego „ofiary” nie mogą protestować, nikt go nigdy nie widział, niewiele o nim wiadomo, a mimo to szuka go wiele osób.
O tym, że uwielbiam Remigiusza Mroza i jego książki chyba mówić nie muszę, bo jego dzieła często przewijają się na instagramowym koncie 3telnika. Poza tym do tej pory zrecenzowałem wszystkie jego książki oraz przeprowadziłem z nim wywiad (do którego lektury ciągle zachęcam!). Trudno się zatem dziwić, że sięgnąłem także po najnowszą powieść tego autora, której premiera już jutro, tj. 18.02.2015 roku.
Od zarania dziejów (czy raczej odkąd wymyślono czas), ludzie próbują organizować go w jak najlepszy dla siebie sposób, by jednocześnie móc jak najwięcej danego dnia wykonać oraz mieć przy tym czas na odpoczynek, odrobinę relaksu. Łączyć przyjemne z pożytecznym w ciągu zaledwie 24 godzin, by kładąc się do łóżka mieć przekonanie, że to był dobry, ambitny dzień, po którym czujemy się spełnieni. Ilu jednak ludzi, tyle sposób zarządzania czasem – a sami po sobie widzimy, że nasze metody nie zawsze należą do najlepszych… Czemu więc zatem nie uczyć się od innych?
Tak, jak do tej pory z prędkością światła czytałem wszystkie książki Remigiusza Mroza, tak i obok tej nie mogłem przejść obojętnie. Tym bardziej, że prędkość światła w niej występuje. „Chór zapomnianych głosów” stanowi bowiem, cytując z okładki, „SF z tempem właściwym powieściom sensacyjnym, intrygą iście kryminalną i klimatem rodem z horrorów”.
BASIA: Książka pt. „Kajtek i miś” autorstwa duetu Jujja & Tomas Wieslander jest zbiorem 15 opowiadań o chłopcu imieniem Kajtek. Są to przygody około pięcio- lub sześcioletniego chłopca, który mierzy się z różnymi wyzwaniami odpowiednimi dla jego wieku. Ma też przyjaciółkę imieniem Tosia, mieszkającą w pobliżu dziewczynkę, uczestniczącą w wielu z jego zabaw i przygód.
Jest rok 1904. Wiedeń pada ofiarą seryjnego mordercy, który zabija modelki artystów – kobiety młode, piękne, ale zarazem nie posiadające solidnej reputacji. Do przeprowadzenia śledztwa wyznaczony zostaje detektyw Karl Sehlackman. By rozwikłać zagadkę, musi nie tylko zaglądać „na salony” Wiednia, ale i do najniższych sfer i ich spelun.
Wstępując do Metropolitan Police w Londynie Chris Plowman był przekonany, że marzy mu się bycie tajnym agentem. Nie zrażał się więc docinkami ze strony przełożonych, podnosił się po każdej porażce i wytrwale piął po szczeblach kariery w mundurze, by osiągnąć wyznaczony przez siebie cel. Nie wiedział jednak, że wraz z osiągnięciem sukcesu zamieni swoje życie w koszmar i będzie chciał popełnić tytułowy „krok za daleko”, niemal odbierając sobie życie.